» Władysław Szaryński, trener legenda ponownie pojawił się w Stalowe...

Śledzę na bieżąco wyniki pierwszoligowych piłkarzy Stali Stalowa Wola - zdradza 61-letni Władysław Szaryński, trener-legenda, wspominany z wielkim sentymentem przez kibiców "Stalówki”. To on w 1987 roku wprowadził nasz zespół po raz pierwszy w historii do ekstraklasy.
 

Szaryński ponownie zjawił się w minioną sobotę na stadionie przy ulicy Hutniczej z okazji 70-lecia piłki nożnej w Stalowej Woli i meczu oldbojów naszej Stali z dawnymi zawodnikami Stali Rzeszów. Odżyły wspomnienia…
 

AWANS PO BARAŻACH

- Ja do Stalowej Woli przyszedłem w 1986 roku, na trzy ostatnie mecze przed zakończeniem sezonu w drugiej lidze - wspomina Władysław Szaryński. - Zastąpiłem Mariana Geszke, a dużą rolę przy podjęciu przeze mnie pracy w Stali odegrał znany trener Zbigniew Myga, który mnie polecił do Stalowej Woli. Do utrzymania brakowało nam tylko jednej wygranej i sięgnęliśmy po nią, wygrywając z Unią Tarnów 3:0. A w kolejnym sezonie walczyliśmy już o awans do ekstraklasy. I awansowaliśmy, po barażach z Górnikiem Knurów. To był wielki sukces.
Szkoleniowiec do dzisiaj potrafi wymienić z pamięci piłkarzy, którzy grali wówczas w Stali.
 

- Rogoziński, Pędlowski, Niemiec, Mścisz, Weselak, Strzelec, Bzdyra, Sajdak, Nieradka, Mulawka, Śmietana... to byli podstawowi zawodnicy - wylicza Władysław Szaryński. - Do zespołu wchodził wówczas też Paweł Rybak, który miał 19 lat. To była bardzo dobra drużyna, w porównaniu z dzisiejszymi znacznie lepsza technicznie. W ogóle w przeszłości zawodnicy lepiej operowali piłką. W latach 60. i 70., gdy sam grałem jako piłkarz, można było wystawić trzy równorzędne reprezentacje Polski. To dzisiaj nie do pomyślenia.
 

SZKOLI MŁODZIEŻ

Szaryński prowadził "Stalówkę” mocną ręką, gdy coś było nie tak, potrafił zrobić awanturę w szatni. - Sam byłem wtedy młodym trenerem, dopiero na początku swojej pracy - wspomina szkoleniowiec. - I dobrze pamiętałem, gdy sam grałem w piłkę, w Górniku Zabrze czy Zagłębiu Sosnowiec. Pamiętam, że w Stali największe kłopoty mieliśmy z bramkarzami. Stasiu Karwat potrafił bronić fenomenalnie, ale także puszczać szmaty, kiedyś właściwie sam sobie strzelił gola, puszczając lekki strzał z dystansu.
 

Były trener Stali obecnie szkoli młodzież w Zagłębiu Sosnowiec, śledzi jednak nadal to, co dzieje się ze Stalą. - Stalowowolanie mieli dobry początek sezonu - przyznaje. - Potem jednak było gorzej. Nie wiem, czy coś było nie tak podczas przygotowań drużyny do sezonu, bo nie znam na tyle sytuacji w Stali. Ale trzyma za nią kciuki i życzę jej utrzymania.