» Operacja Widzew - rozmowa z trenerem Przemysławem Cecherzem

O inauguracji I-ligowych rozgrywek przez Stalówkę wszyscy w Stalowej Woli chcieliby jak najszybciej zapomnieć. Przed drużyną trenera Przemysława Cecherza spotkanie z rywalem z najwyższej półki - Widzewem Łódź. Skład naszego zespołu poszerzy się o Cezarego Czpaka, Dariusza Stachowiaka i Bartłomieja Piszczka. Czy to wystarczy na pokonanie mocnego zespołu trenera Pawła Janasa?

MMM: Jak Pan sypia od ostatniego meczu z Dolcanem?
Przemysław Cecherz: (śmiech) Ze snem zawsze mam problem i ten problem będę miał. Zawsze zasypiam o 3-4 w nocy i budzę się o 7. Ja ten problem zawsze miałem i ten problem pozostanie. Chodzi bardziej nie o ilość snu, ale o sny, które były po tym meczu, a nie były one ciekawe.

MMM: A co się Panu śniło?
PC: Ten mecz wywarł na mnie duże wrażenie. Wiadomo, człowiek to analizował, rozpatrywał. Ale już od wtorku, a nawet poniedziałku, staramy się o tym meczu zapomnieć, bo nie można rozpamiętywać zbyt długo porażki. Porażki powinny być tylko po to, żeby się uczyć na nich i myślę, że po wtorkowej analizie meczu każdy zdał sobie sprawę z tego, jakie błędy robi i te błędy nie mogą się powtórzyć, przede wszystkim dlatego, że były za proste.

MMM: Co wpłynęło na słabą postawę zespołu?
PC: Błędy, które popełniliśmy, były po prostu błędami szkolnymi, które się nie powinny zdarzyć nawet w niższych ligach rozgrywkowych i to rzutowało na wynik spotkania. Przypomnę, że do utraty bramki graliśmy naprawdę niezły futbol, to my posiadaliśmy piłkę i po tej analizie obraz gry był raczej taki, że to my próbowaliśmy grać, Dolcan grał po prostu skutecznie. Grali długą piłkę, a pojedynki z napastnikami Dolcanu były przez nas przegrywane.

MMM: W meczu z Dolcanem najbardziej rozczarowała chyba defensywa. W rundzie wiosennej minionego sezonu Stal straciła u siebie tylko jedną bramkę i nikt się nie spodziewał, że teraz już w pierwszym meczu straci ich cztery...
PC: Tego się nikt nie spodziewał, ja tego też się nie spodziewałem. Na to nic nie można powiedzieć. Te bramki pokazywaliśmy sobie wczoraj, one nie mogą się powtórzyć. Myślę, że taki zimny prysznic, jaki dostała cała linia defensywna, włącznie z Tomkiem Wietechą, wystarczy na cały sezon.

MMM: Wie Pan już dokładnie, kto przy tych bramkach zawinił?
PC: Wszyscy wiedzą. We wtorek było to pokazane. Duży udział przy pierwszej bramce miał jeden stoper plus Krystian Lebioda, a także środkowi defensywni pomocnicy. Przy drugiej bramce na pewno sporą winę ponosi Tomek Wietecha. Udało nam się zauważyć, że źle się przy niej ustawił. Trzeci gol to kuriozum, a za czwartą bramkę odpowiada linia defensywna. Przy tym wszystkim potrzeba jeszcze trochę szczęścia i skuteczności. Nam tego szczęścia i skuteczności przy wielu działaniach defensywnych zabrakło, a do tego dołożyliśmy jeszcze błędy.

MMM: Czy gdyby mógł Pan cofnąć czas, zmieniłby Pan coś przed meczem z Dolcanem?
PC: Nie. Nie, nie. Dlatego, że nie mogłem nic zmienić przed meczem z Dolcanem. Pole manewru miałem bardzo ograniczone i musiałem się obracać w tym, co miałem. Mało tego, założenia, jakie mieliśmy przed meczem, jakie trenowaliśmy, to po tej analizie spotkania, gdybyśmy robili to, co powinniśmy robić, to wynik byłby zupełnie inny. Widzieliśmy Dolcan w sparingu i wyciąłem akcje identyczne, z jakich my straciliśmy bramkę. Także zespół wiedział, co oni mogą grać i myślę, że był przygotowany na ten mecz w dobry sposób. Nieraz decyduje ta jedna bramka, druga bramka, która ułatwia zespołowi prowadzącemu grę, a nam niestety utrudnia, bo to już my musieliśmy grać, a nie Dolcan.

MMM: Czy możemy spodziewać się jakichś zmian w meczu z Widzewem?
PC: Zmiany będą. I w ustawieniu i w składzie. To nie ulega żadnej wątpliwości. Ale broń Boże, proszę nie odbierać tego w ten sposób, że ktoś zawalił, zrobił błąd i już nie gra. Nie, nie, nie. Po prostu gramy z innym przeciwnikiem, inne będą założenia. Zagrają ci zawodnicy, którzy będą potrzebni do realizacji moich założeń.

MMM: Widzew wygrał na inaugurację sezonu 2:0 z Górnikiem Łęczna. Widział Pan może nagranie z tego meczu?
PC: Byłem w Łęcznej na tym meczu. Do 30 minuty było to spotkanie wyrównane Jednak, kiedy Widzew zdobył bramkę, zaczął kontrolować grę i mógł strzelić tych goli jeszcze więcej. Dla mnie jest to murowany faworyt ligi, drużyna, która wszystkim w tej lidze odskoczy.

MMM: Ma Pan jakąś tajną broń na ekipę trenera Janasa?
PC: To nie jest żadna tajna broń. To jest jedyna możliwa broń (śmiech).  I trener Janas wie, jaką bronią my chcemy walczyć.

MMM: Prasa poinformowała ostatnio o minizgrupowaniu w Ulanowie, które miałoby odbyć się w piątek. Czemu dokładnie ma ono służyć? Skoncentrowaniu się przed meczem?
PC: Nie wiadomo, czy to zgrupowanie się w ogóle odbędzie, chodzi o kwestie finansowe. Czemu ma ono służyć? W domu zawsze są jakieś sprawy. A to dziecko choruje, a to żona chce iść na zakupy albo na spacer. I to na człowieka jakoś wpływa. Natomiast na takim zgrupowaniu myśli się tylko i wyłącznie o meczu. Po to są zgrupowania i po to drużyny je robią.

MMM: W rundzie wiosennej, kiedy Stal podejmowała Widzew, na trybunach zasiadło 6000 kibiców. Czy myśli Pan, że po tym, co było widać na trybunach w meczu z Dolcanem, powtórzenie w sobotę takiej frekwencji jest możliwe?
PC: Proszę Pana, trzeba powiedzieć, że kibiców Stalowa Wola ma wspaniałych. I to jest kapitał tego zespołu, tej drużyny, że ma kibiców. Jeszcze raz powiem, tak jak na pomeczowej konferencji, że jest mi i z pewnością całemu zespołowi przykro. Postaramy się tę plamę zmazać jak najszybciej. Wiadomo, że gramy z Widzewem, ale na pewno każdy kibic, jak zobaczy zespół walczący o każdy metr boiska, o każdą piłkę, to nie będzie miał pretensji o wynik, tylko będzie chwalił zespół za ambicję, za grę i za to, że robi wszystko, by było dobrze. Na pewno będzie trudno zebrać taką frekwencję, jednak liczę na kibiców. Oni muszą nam pomagać wtedy, kiedy jest źle i również nas wspierać wtedy, kiedy jest dobrze. Także liczę na to, że kibice tak szybko się nie obrażą.

MMM: Pański poprzednik, Władysław Łach, w debiucie w Stali również przegrał 1:4. Następny mecz wygrał już 3:0. I chociaż wówczas rywalem był nie faworyt ligi, a GKS Jastrzębie to chyba można uznać to za dobry prognostyk?
PC: (śmiech) Wiadomo, że trener Łach, tak jak już mówiłem wielokrotnie, zrobił tu naprawdę bardzo dużą pracę, za to na pewno powinni mu być wszyscy w Stalowej Woli wdzięczni. Ciężko jest przejmować zespół po dobrym trenerze, to nie ulega wątpliwości. Zawsze będą te porównania, np. do wieku, że trener Łach jest trenerem doświadczonym, a ja jeszcze młodym i na pewno jest to dla mnie trudne. Wie Pan, statystyki, to są dla dziennikarzy, statystyki są też dla kibiców. Dla mnie nie liczą się takie rzeczy. Dla mnie najbliższy mecz jest najważniejszy i tylko na to patrzę.

MMM: Ale taki wynik byłby chyba mile widziany?
PC: O Jezus! O Jezus!

MMM: Czy może Pan coś zdradzić?
PC: Nie, nie, nie. Żeby było w porządku.

MMM: Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Łukasz Pac / www.wstalowej.pl