» Tomasz Wietecha chwali piłkarzy Stalówki

Wychowanek stalowowolskiego klubu zagrał po raz pierwszy w ligowym meczu przeciwko swojej macierzystej drużynie.

Fajnie zachowali się kibice "Stalówki” w Rzeszowie, skandowali moje nazwisko na początku meczu. To było miłe, nie spodziewałem się – mówi Tomasz Wietecha, wychowanek stalowowolskiego klubu, który w niedzielę zagrał przeciwko naszej drużynie w barwach Stali Rzeszów.

Piłkarskie derby w drugiej lidze pomiędzy piłkarzami Stali Rzeszów i Stali Stalowa Wola zakończyły się wynikiem 0:0. Bliżej wygranej byli goście ze Stalowej Woli, ale zmarnowali dwie "setki” – Tomasza Wietechy nie potrafili w sytuacjach "sam na sam” pokonać Jarosław Piątkowski i Kamil Gęśla.

NIE "SPINAŁ SIĘ”

Wietecha, Krystian Lebioda, Wojciech Fabianowski to wychowankowie Stali Stalowa Wola, którzy grają teraz w zespole z Rzeszowa. W stolicy Podkarpacia są też byli zawodnicy "Stalówki”, Janusz Iwanicki i Jacek Maciorowski. Jak podkreśla Wietecha, starał się jednak meczu ze swoją macierzystą drużyną nie traktować wyjątkowo.

- Nie chciałem popełniać tego błędu i "spinać się” na mecz ze Stalą Stalowa Wola – przyznaje popularny "Balon”. – Bo jak się za bardzo chce, to często nie wychodzi. Ja po raz pierwszy w życiu zagrałem przeciwko swojej macierzystej drużynie w meczu ligowym i dla mnie najważniejsze jest to, że zachowałem czyste konto. W tych sytuacjach "sam na sam” z piłkarzami ze Stalowej Woli czekałem do samego końca na ich strzały, sam nie wiem, jak oni nie trafili w bramkę. Ale muszę też przyznać, że goście wysoko postawili nam poprzeczkę. Jeżeli w stalowowolskiej drużynie dojdzie jeszcze lepsze zgranie i parę innych rzeczy, to będzie to naprawdę groźna i ciekawa drużyna. Wiedzieliśmy, że zespół trenera Sławomira Adamusa ma mało punktów i będzie u nas mocno walczyć.

MOŻE WRÓCIĆ

Tomasz Wietecha nie chce deklarować się, czy wróci jeszcze do stalowowolskiej drużyny. Na razie skupia się na grze w Stali Rzeszów.

- Życie płata różne figle, możliwe, że jeszcze kiedyś zagram w Stalowej Woli, nie mówię nie – mówi bramkarz. – Teraz jednak chcę jak najlepiej grać w swojej obecnej drużynie, w kolejnym meczu mamy derby Rzeszowa z Resovią. Było mi miło, że kibice ze Stalowej Woli skandowali moje nazwisko na stadionie w Rzeszowie, nie spodziewałem się tego. W Stali Rzeszów wcale nie mam zapewnionego miejsca w pierwszym składzie, rywalizuje o nie z Grześkiem Nalepą, jest też w drużynie zdolny młody bramkarz, Miłosz Lewandowski. Jak oceniam Bartłomieja Dydę, obecnego golkipera Stali Stalowa Wola? Miał kilka udanych interwencji w meczu z nami, zachował czyste konto. Ale to inni są od oceniania go, moja opinia nie ma tu nic do rzeczy.

"Stalówkę” mogą wzmocnić jeszcze dwaj piłkarze z Ukrainy. Mimo zamknięcia okienka transferowego z końcem sierpnia, jest to możliwe, bo procedura ich pozyskania została rozpoczęta odpowiednio wcześniej. Trener Sławomir Adamus chce przyjrzeć się dwóm zawodnikom z Łucka.

- Zaproszenia dla nich zostały wysłane, ale nie ma sensu, żeby Ukraińcy przyjeżdżali już teraz, bo nie będzie kiedy z nimi dłużej potrenować. Czekają nas mecze co trzy dni, więc będziemy mieli między nimi tylko rozruch. Lepiej więc, żeby Ukraińcy przyjechali do nas po 20 września – mówi Adamus. – Zobaczymy, jak się będą prezentować, ale musiałby to być ktoś pokroju Zinedine Zidana, żeby do nas trafił już teraz. Zawsze można jednak przyjrzeć się tym zawodnikom już w kontekście zimy.

Na grę w Stali czeka też Aleksandr Tymczyszyn, ukraiński napastnik, który podpisał umowę ze Stalą.
- Potrzebuje jeszcze pozwolenia na pracę w Polsce, złożyliśmy dokumenty w starostwie, które mają pójść do wojewody podkarpackiego, mam nadzieję, że uda się to wszystko jak najszybciej załatwić – dodaje Sławomir Adamus.


Echodnia.eu