» Porażka Stali w Gorzowie Wielkopolskim

Pierwszoligowi piłkarze ze Stalowej Woli przegrali z kolejnym beniaminkiem, tym razem w Gorzowie Wielkopolskim z GKP. Rywali poprowadził nowy trener.
 

Piłkarze "Stalówki” nie mogą grać z… outsiderami. Bo "czerwone latarnie” w tabeli ogrywają jak na razie nasz zespół i wydostają się z dna, a stalowowolanie popadają we frustrację. Znowu daleka wyprawa na drugi koniec Polski zakończyła się niepowodzeniem.
 

Kibicom Stali Stalowa Wola jasno kojarzą się takie fakty, jak porażka w Świnoujściu, gdzie nasi piłkarze jechali ponad 800 kilometrów i przegrali 0:1 oraz mecz z beniaminkiem i wtedy ostatnim zespołem w pierwszoligowej stawce, Dolcanem Ząbki, który też zakończył się porażką, 1:2. Teraz mieliśmy aż "trzy w jednym”. Zespół z Gorzowa to też beniaminek, tak jak wspomniane wcześniej drużyny, mieliśmy też ponownie wielką podróż - 700 kilometrów w jedną stronę, no i GKP był przed meczem ze Stalą outsiderem. Za dużo było tych źle kojarzących się okoliczności…
 

KUNSZT WIETECHY
 

Gorzowianie przed meczem z naszą drużyną uciułali tylko 4 punkty w swoim dorobku. "Poleciał” za to zresztą trener Grzegorz Kowalski, którego zastąpił Czesław Jakołcewicz, debiutujący w nowej roli w pojedynku właśnie z zespołem ze Stalowej Woli. I zapowiedział od razu bardziej ofensywną grę swojej drużyny, z dwoma napastnikami, a nie jednym, jak do tej pory. Dlatego "na szpicy” w pojedynku ze "Stalówką” do Emila Drozdowicza dołączył Piotr Ruszkul. Gola jednak już w 7 minucie dla gospodarzy zdobył obrońca Adam Więckowski. Głową, po dośrodkowaniu z rzutu rożnego. Mecz dla miejscowych lepiej ułożyć się nie mógł.

Nasi obudzili się dopiero po dwóch kwadransach, w trakcie których wspaniałym kunsztem musiał wykazywać się Tomasz Wietecha, ratujący nasz zespół od utraty gola w niesamowitych sytuacjach. A pierwszy strzał na bramkę gorzowian oddał z rzutu wolnego Jakub Ławecki, ale golkiper GKP pewnie wyłapał piłkę. Do przerwy szanse mieli jeszcze ponownie Ławecki oraz Tomasz Walat, ale skończyło się bez bramowego efektu. A w odpowiedzi po strzale Drozdowicza Stal uratował słupek.
 

CORAZ GORZEJ
 

Po zmianie stron… dwóch kibiców "Stalówki”, którzy pojawili się w Gorzowie (wielkie uznanie i brawa!) liczyło na zmianę rezultatu. I na początku próbował zaskoczyć bramkarza GKP Krystian Lebioda, który wrócił do zespołu po zwalczeniu wirusa. Ale po strzale z rzutu wolnego i odbiciu piłki przez Dawida Dłoniaka, nie miał jej kto dobić. A potem było już tylko coraz gorzej. Drugi gol zdobyty został przez gospodarzy znowu głową, a jego autorem był "rezerwista”, Macieja Malinowski. "Na dobitkę” w samej końcówce, gości załamał już zupełnie celnym strzałem po ziemi - Szymon Sawala, który ustalił wynik.
 

A kolejny mecz Stalówkę czeka z… beniaminkiem, Górnikiem Łęczna. Potem będzie spadkowicz, Widzew oraz Kmita Zabierzów i na "deser” mecz w 1/16 finału Pucharu Polski 24 września w Stalowej Woli z GKS Bełchatów. Będzie ciężko…

Źródło: echodnia.eu